25 czerwca 2012

Przedsmak lata, 2012

- A czy masz kogoś, kto ci jajka na ten omlet przyniesie? I co wtedy, jak ten ktoś ma na przykład katar? - To były pierwsze słowa, które skierowała do mnie poprzez wewnętrzną pocztę na platformie blogowej o nazwie salon24.pl. w odpowiedzi na wzmiankę o moim zwyczajowym omlecie spożywanym na niedzielne śniadanie. Kiedy niedługo potem zadała mi kolejne krótkie pytanie, czy idąc do szpitala mam kogoś, czyje nazwisko mogłabym podać przy rejestracji jako osobę do ewentualnego powiadomienia w razie komplikacji, wiedziałam, że na pewno czyta moje teksty, że na pewno robi to uważnie, i że na pewno rozumie to, co czyta. Wiedziałam też, że w razie potrzeby gotowa jest mi pomóc, chociaż jeszcze nie wiedziałam dlaczego tę gotowość sygnalizuje, i nie wiedziałam również, czy ja będę chciała z tej pomocy skorzystać. Potem wyjaśniła mi, że kiedy już do niej zagadnęłam, nie mogła koło mojej osoby przejść obojętnie.
 
Od tamtej wymiany korespondencji minęło półtora roku, w czasie którego poznała część mojej rodziny i została wpisana przeze mnie do scenariusza mojego pogrzebu. Do trumny ustroją mnie pięknie - jak obiecały - moje dwie cioteczne siostrzenice, mieszkające ponad sto kilometrów od mojego domu. Na skrzypcach pięknie na moim pogrzebie zagra inna cioteczna siostrzenica, mieszkająca ponad czterysta kilometrów od mojego domu. Natomiast przemowę pogrzebową - jak zarządziłam - wygłosi rówieśniczka moich siostrzenic, która zadeklarowała nie tyle mnie, co Opatrzności nad nami czuwającej, współnieść – jeśli będzie taka konieczność – krzyż mojej samotnej starości. Oto moja realna przyjaciółka z nierealnego internetu, jeden z wielu wirtualnych ników: Katarzyna Wichrowska, zamieszkała pół tysiąca kilometrów od mojego domu.
 
Zanim jednak zostanę złożona do grobu, Kasia (tak będę tutaj nazywać moją przyjaciółkę), zaplanowała dla mnie szereg atrakcji polegających na zaludnianiu mojego samotnego domu swoją rodziną oraz na wyprowadzaniu mnie, a może raczej na wywożeniu mnie, z domu mojej agorafobicznej niewoli na rozległe przestrzenie naszego kraju. Kiedy spytałam, jak jej rodzina przyjmie taką niespodziewaną adopcję mojej osoby, stwierdziła krótko: - Będą musieli się posunąć. - Że nie jest to rzeczą łatwą, mogłam przekonać się po reakcjach dwóch Panien Wichrowskich, którym nagle zabrakło jednego matczynego ramienia. Po pewnym wstępnym zamieszaniu wynikającym z faktu, że dziewczynkom w wieku lat czterech i dziewięciu trudno było pewnie zrozumieć, dlaczego ogólnie zdrowa, jak by się wydawało, dorosła osoba musi trzymać się czyjegoś ramienia jak małe dziecko, Kasia odgórnie zarządziła, że w czasie wspólnych wędrówek przez przestrzeń jej lewe ramię należy do Alicji, czyli do mnie, a prawym Panny Wichrowskie mają się dzielić jak potrafią. I tak wędruję z moją przyjaciółką - ramię w ramię - czasami w większej grupie, a czasami w mniejszej, dwuosobowej, kiedy Pan Wichrowski przejmuje na kilka dni pełną opiekę nad dziewczynkami.
 
Nasze dwuosobowe wiosenne wypady ułożyły się już w pewien scenariusz. Odprowadzana przez swoją miejscową pomoc do nocnego pociągu, dojeżdżam w pozycji leżącej do centrum kraju, gdzie zostaję przejęta przez moją przyjaciółkę, i skąd wyruszamy w dalszą wspólną drogę samochodem Kasi. Nasze najpierwsze spotkanie miało za cel Częstochowę, a dokładniej Jasną Górę, i było rodzajem wspólnej pielgrzymki do ważnego dla każdej z nas miejsca. Ponieważ w tym roku, jadąc w kilka innych miejsc, zahaczyłyśmy również o nie, jest całkiem prawdopodobne, że stanie się ono stałym punktem na mapie naszych corocznych wyjazdów „w Polskę”. Ponieważ Kasia zdecydowanie ceni sobie smaczne jedzenie i zna różne miejsca, gdzie smacznie zjeść można, a co więcej nowych takich miejsc na mapie Polski szuka, również przybytki sztuki kulinarnej znajdują się na trasach naszych peregrynacji, o czym pewnie jeszcze kiedyś będziemy miały okazję w tym cyklu notek – ramię w ramię - co nieco napisać.
 


Brunch w Chimerze, Kraków maj 2012.
Alicja w obiektywie Katarzyny

Pijar u Pijarów, Kraków maj 2012

Bull, bull, bull w Bullu, Kraków maj 2012.
Katarzyna i Alicja w obiektywie Alicji


.