22 września 2012

Wspólnota łoża

Starsza z dziewczynek na swój powściągliwy sposób zdaje się nie mieć kłopotów z zakwalifikowaniem nowej osoby, która dość niespodziewanie znalazła się w dość bliskim pobliżu jej ścisłego kręgu rodzinnego. Jestem dla niej „Panią Alicją”, nową i bliską koleżanką jej Mamy, poznaną przez internet. Natomiast spontaniczna Młodsza Panna Wichrowska od naszego pierwszego spotkania przed rokiem próbuje na swój czteroletni sposób zdefiniować, kim właściwie jest ta „Alicja”. Rok temu zdarzało się jej na przykład przez pomyłkę nazwać mnie „Babcią Alicją”, szczególnie że dzielę imię z jej prababcią, zmarłą kilka godzin przed pierwszym realnym spotkaniem „Katarzyny Wichrowskiej” z „Prowincjałką”, a trzy miesiące przed pierwszą wizytą trzech Pań Wichrowskich w moim domu.

 

*

 

Już na wirtualnym wstępie naszej znajomości Kasia Wichrowska ostrzegła mnie, że jeśli kiedyś miałaby odwiedzić mnie w moim domu, to powinnam być przygotowana na najazd całej rodziny Wichrowskich, gdyż tak właśnie – bardzo ściśle rodzinnie – funkcjonują. Chociaż ostatecznie – ze względów pragmatycznych - inauguracyjna wizyta odbyła się w gronie wyłącznie żeńskim, miałam jednak możliwość przy tej okazji praktycznie poznać zakres i głębię rodzinnego zżycia się, o którym wspominała Kasia. Okazało się bowiem, że żaden inny sposób przenocowania moich Gości jak ten, który nazwałam „pokotem”, nie wchodzi w rachubę, gdyż dziewczynki są zbyt przyzwyczajone do odczuwalnej bliskości Mamy i Taty podczas snu. Wspólnota łoża, z której wzięły swój początek, otoczyła je bowiem swoim ciepłem, jak gniazdem, zanim kiedyś z niego wyfruną do gniazd własnych.

 

Młodsza Panna Wichrowska, a za nią jej starsza siostra, próbowała podczas pierwszej wizyty znaleźć miejsce również w moim osobnym i samotnym gnieździe, pewnie czując, że tak zawiązuje się wspólnotę, ale chociaż były to bardzo miłe i ciepłe gesty z ich strony, już pewnie obie wiedzą, że mimo bliskiej zażyłości nigdy nie zawiążemy wspólnoty tego typu. Tak więc kiedy pewnego ranka obie Panny Wichrowskie z własnej inicjatywy znalazły się w moim łóżku, Kasia oceniła, że był to znak zaufania i akceptacji mojej osoby. Jej zdaniem dziewczynki w jakiś sposób podzieliły ten akceptujący odruch ze zwierzętami, w świecie których wspólny sen oznacza przyjęcie do stada.

 

Nazwanie mnie babcią, i to potrójne, bowiem Młodsza Panna Wichrowska ochrzciła mnie nie tylko imieniem swojej prababci, ale przy innych okazjach nazywała mnie również z rozpędu imionami swoich obu babć - w tym nieżyjącej Mamy Kasi - było pewnie podobną próbą wpisania mnie w jej rodzinną wspólnotę. W tym roku już całkiem otwarcie zastanawiała się, kim jestem w stosunku do jej rodziny. - Już wiem – powiedziała któregoś razu – jesteś naszą opiekunką! - mając pewnie na myśli zaprzyjaźnioną panią, która przez pewien czas prowadziła dom Państwu Wichrowskim, a zupełnie nie biorąc pod uwagę faktu, że to ja jestem stroną, którą zaopiekowała się jej Mama. - Niezupełnie – odpowiedziałam – jestem raczej waszym aniołem stróżem. - Czterolatka zamyśliła się na te słowa. Ja również, zastanawiając się, co te moje słowa miałyby znaczyć. 

 

*

 

Zdarza się, że postronne osoby biorą Kasię i mnie za rodzinę. Jest w nas podobno pewien rys podobieństwa. Zdarza się, że ktoś postronny bierze mnie rzeczywiście za babcię dziewczynek. Kiedy pewnego razu spytano Kasię wprost, czy jest moją rodziną, odpowiedziała z prawniczą precyzją, że pełni taką funkcję. Mnie natomiast czasami zdarza się także precyzyjnie wyjaśniać postronnym osobom, że Kasia jest moją niespodziewanie odnalezioną po latach córką, o której istnieniu nawet nie wiedziałam. Natomiast ostatnim pomysłem na rozwiązanie problemu mojej osoby przez nie dającą za wygraną młodszą z Panien Wichrowskich było odkrycie: - Alicja, już wiem! Ty jesteś po prostu – Alicja Wichrowska!





Młodsza Panna Wichrowska
w obiektywie i stylizacji
Panny Wichrowskiej Starszej


.