9 listopada 2013

Cztery strony świata

Przez środek kraju przejeżdżałam wielokrotnie, najczęściej autostopem, w czasach, kiedy autostopem jeździłam. Niejeden raz słynne skrzyżowanie krajowych dróg nr 1 i nr 2 przemierzałam samotnie, gdyż działo się to w czasach, kiedy samotnie przemierzać przestrzeń nie tylko mogłam, ale wręcz – lubiłam.
 
Obecnie północ z południem oraz zachód ze wschodem łączą nowe autostrady, których liczbowe oznaczenia nawiązują do dawnych oznaczeń głównych krajowych arterii, i których fragmenty częściowo pokrywają się z fragmentami dawnych dróg, omijając jednak komunikacyjny środek kraju, za który w nie tak dawnych czasach uważano leżące na starym skrzyżowaniu jedynki i dwójki Krośniewice, położone bardzo blisko geometrycznego środka Polski w jej obecnym kształcie.
 
Nigdy nie zatrzymałam się w tym miasteczku na dłużej niż wymagało tego tkwienie w korku na słynnym krośniewickim skrzyżowaniu, w oczekiwaniu na zmianę świateł. Dlatego kiedy ponad dwa tygodnie temu w drodze z południa na północ śmigałyśmy – Katarzyna Wichrowska i ja – przez środek kraju samochodem mojej przyjaciółki, a drogowskazy uporczywie kierowały nas na krośniewicką obwodnicę, w imię pamięci o dawniejszych czasach poprosiłam Kasię o zignorowanie tego bypassu, na co moja dużo młodsza towarzyszka, która nie miała okazji poznać dawnej atmosfery słynnego skrzyżowania, ale która podobnie jak ja lubi samochodowe włóczęgi, przystała od razu.
 
*
 
Krośniewicki ryneczek, rodzaj kwadratowego ronda, które z czterech stron opasują dwie słynne drogi łączące cztery strony świata, jest obecnie miejscem spokojnym i sennym. Górująca nad nim jasna fasada kościoła zajmującego południową pierzeję, poddawana była właśnie zabiegom remontowym. Na południowo-wschodnim rogu placyku naszą uwagę przyciągnął z kolei niewielki budyneczek oznakowany tablicami informującymi, że można tam skorzystać z wc i wifi.
 
W sklepach okalających rynek nie widać było ruchu, na przystanku stała nieruchoma grupka oczekująca na autobus. Tutaj postanowiłyśmy zasięgnąć języka, gdzie w Krośniewicach można zjeść dobry zwykły obiad. Znudzony sprzedawca z pobliskiego sklepu ożywił się na chwilę, kierując nas do jedynego - jak mówił - działającego lokalu gastronomicznego, pizzerii położonej niedaleko centralnego placu, przy krajowej drodze prowadzącej z północy na południe.
 
W pustej pizzerii Kasię i mnie powitał załzawiony młody człowiek, którego zapłakane oczy wskazywały, że pizzeria cieszy się powodzeniem, gdyż – jak wyjaśnił – właśnie kroił dużą ilość cebuli. Jak na pizzerię przystało, w ofercie znajdowała się dość szeroka gama włoskiego specjału, oraz zaledwie parę dań kuchni polskiej, wśród nich tradycyjny schabowy, który zamówiłam. Wobec skąpego wyboru zwykłych dań, Kasia, która nie jest miłośniczką włoskiego placka, zdecydowała się jednak zaryzykować zamówienie pizzy, i to pizzy nie byle jakiej, która w intencji zamawiającej miała w sposób szczególny uświetnić nasz pobyt w tym punkcie na mapie kraju. Wybór Kasi okazał się bardzo trafny zarówno merytorycznie, jak kulinarnie. Pizza pod tytułem cztery strony świata była znakomita, o czym mogę osobiście zaświadczyć, zjadłszy parę jej kawałków na deser - po schabowym.
 
Przyjemnie nasycone smakiem obiadu, gdyż schabowy i surówki były równie dobre, ruszyłyśmy w dalszą drogę, nie wracając już do obwodnicy, tylko zawierzając drodze, która pustymi bocznymi szlakami poprowadzi nas prosto na północ przez piękne polskie pejzaże u progu jesieni, co po opuszczeniu pizzerii wiązało się z koniecznością ponownego przejazdu przez krośniewicki ryneczek, żegnający nas smakowitym kulinarnym błogosławieństwem wypisanym na jasnym frontonie odnawianego kościoła: Jesteście solą ziemi!




Tytułowa pizza - fot. prowincjałka


.