Pan
Wichrowski wydął usta i wzruszył ramionami: - Eee tam, nic prawie nie ma
o mnie. - Tak przynajmniej wyobraziłam sobie jego reakcję: to wydęcie
ust, to wzruszenie ramion, i jeszcze figlarny błysk w oku. Takimi bowiem
słowami rzeczywiście skomentował poprzednie notki z serii opisującej
moje wędrowanie - ramię w ramię - z Panią Wichrowską obwieszoną (poza mną) ich dwiema małoletnimi córeczkami.
Znając aktorskie talenty Pana
Wichrowskiego widzę opisany wyżej obrazek, którym moja wyobraźnia
obudowała słowa wypowiedziane po ukazaniu się poprzednich notek ze
wspomnianej serii, a które przekazała mi rozbawiona nimi Pani
Wichrowska. Pomyślałam więc niedawno, że spróbuję zaspokoić niedosyt
uwagi poświęcanej mężowi mojej przyjaciółki, przeprowadzając w realu i
publikując w wirtualu - wywiad z nim! Oczywiście - jeśli się zgodzi.
*
Tymczasem Kasia Wichrowska i ja ponownie wyruszamy na tradycyjną dwuosobową majową eskapadę ramię w ramię,
skazując Pana Wichrowskiego na ponowne parodniowe samotne osaczenie
Pannami Wichrowskimi. Prawdę powiedziawszy, ku rozżaleniu wspomnianego,
Panna Wichrowska Starsza swego taty nie osacza już tak, jak bywało
wcześniej. Jednoroczna nastolatka pewnie zacznie niebawem kierować swoją
uwagę ku innym mężczyznom swojego życia.
Jak co roku, stęskniona rodzina
Państwa Wichrowskich dość szybko odzyska mamę i żonę, bowiem szczęśliwie
Kasia i ja nad dalekie wojaże zagraniczne przedkładamy bliższe naszym
sercom wędrowanie po kraju. Zgodnie uważamy, że kraj nasz wart jest
podróży – choćby dzięki wielości i różnorodności krajobrazów, które
przepływają przez wędrowca, gdy ten lub ta płynie przez nie. Po
ubiegłorocznym małopolskim Krakowie nasz majowy wybór padł w tym roku na
miasto całkowicie odmienne. Za parę dni, rozpoczynając wyprawę
tradycyjnie od stolicy Polski, samochodem mojej przyjaciółki udamy się
do stolicy - Wielkopolski.
Wjeżdżać do Poznania planujemy via
Turek, Kalisz, Kórnik, Rogalin, Mosinę, aby po paru dniach Poznań
opuszczać via Swarzędz, Wrześnię, Konin, Koło. W Poznaniu natomiast
wydeptywać będziemy ścieżki bardziej osobiste niż turystyczne, zaglądać
do zakątków znanych i odświeżać je w pamięci, a wszystko z kontaktami
rodzinnymi jednej z nas w tle. No i będziemy szukać dobrego jedzenia, o
którym – jeśli takie znajdziemy – wspomnimy tutaj przy innej okazji.
*
Notki z cyklu ramię w ramię
przed publikacją zawsze konsultuję – zgodnie z tytułem serii – z
właścicielką ramienia drugiego, lub pierwszego, zależnie od tego, jak na
sprawę patrzeć. Czasami podobają się one Kasi bardziej, a czasami
mniej, jak na przykład notka obecna, którą wolała w pierwszej, mniej
rozbudowanej wersji. Obecny tekst – z oczywistych względów - przesłałam
do zaopiniowania również Panu Wichrowskiemu, otrzymując w odpowiedzi
jego zwięzłe imprimatur, a może raczej nihil obstat: - Może być.
- Mam nadzieję, że Najwyższy Opiniodawca będzie podobnego zdania na
temat zamieszczonego tutaj zarysu naszego majowego itinerarium, pomimo
logistycznej konieczności ominięcia Jasnej Góry, którą chciałyśmy
uczynić stałym pielgrzymkowym celem naszych majowych wędrówek, i
pobłogosławi naszej drodze: - Może być!
Katarzyna i Alicja, ramię w ramię |
.